reklama
17 październik 2024

Mam nadzieję, że skutecznie zasialiśmy wątpliwości w umyśle premiera

zdjęcie: Mam nadzieję, że skutecznie zasialiśmy wątpliwości w umyśle premiera / fot. PAP
fot. PAP
Mam nadzieję, że skutecznie zasialiśmy w umyśle premiera wątpliwości co do zasadności procedowania ustawy o Polskiej Akademii Nauk w kształcie przygotowywanym w ministerstwie - powiedział PAP szef PAN prof. Marek Konarzewski. Odmłodzenie Akademii nie może być sztucznym ograniczaniem aktywności najstarszych członków - stwierdził.
REKLAMA

"W naszym projekcie zaproponowaliśmy uwspólnotowienie najważniejszych ciał, które reprezentują całe środowisko Akademii, czyli zaproszenie do Zgromadzenia Ogólnego dyrektorów instytutów, którzy mogliby brać także udział w wyborach prezesa PAN. Jednak z drugiej strony oczekujemy, że instytuty umożliwią nam niedekoracyjny nadzór nad nimi, gdyż w tej chwili de facto nie mam na nie żadnego wpływu" - wskazał w wywiadzie dla PAP prezes PAN. Profesor Konarzewski przyznał, że PAN ma ogromny majątek nieruchomy, który do tej pory nie był najlepiej wykorzystywany. "Każda zmiana, szczególnie w Akademii, strasznie boli, ale jestem zdeterminowany, żeby te zmiany dalej prowadzić" - podkreślił prezes Akademii. Zaznaczył, że właśnie dzięki tym zmianom po raz pierwszy w historii kanclerzem PAN została kobieta – Monika Kallista.

7 października doszło do spotkania prezesa PAN, prof. Marka Konarzewskiego, z premierem Donaldem Tuskiem. Rozmowy dotyczyły dwóch kluczowych kwestii: stanowiska PAN wobec projektu zmian ustawy o Akademii oraz wyzwań związanych z przeciwdziałaniem powodziom.

Jak czytamy na stronie Polskiej Akademii Nauk, prezes PAN przedstawił premierowi stanowisko Zgromadzenia Ogólnego PAN, przyjęte 5 września br., dotyczące projektu ustawy o zmianie ustawy o Polskiej Akademii Nauk. Dokument ten wyraża jednoznacznie negatywną opinię o proponowanych zmianach. Członkowie PAN apelują jednak o podjęcie konstruktywnych prac nad nowelizacją.

PAP: O czym jeszcze rozmawialiście z premierem?

Prof. Marek Konarzewski: O wnukach, serio. Oczywiście nie tylko o nich, ale wolałbym pozostać dyskretny. Mogę jednak zdradzić, że po rozmowie z premierem jestem bardzo uspokojony w dwóch sprawach. Ucieszyło mnie to, że Donald Tusk był bardzo dobrze przygotowany do tej rozmowy, która nie była grzecznościowa, tylko bardzo konkretna. Wysłuchał nas - byłem z moim wiceprezesem Aleksandrem Welfe – uważnie, naprawdę chciał się dowiedzieć i chciał podjąć decyzję, która będzie oparta na faktach, co bardzo cenię. Mam nadzieję, że się dał przekonać do tego, żebyśmy zostali pod nadzorem pana premiera i KPRM, co jest dla nas absolutnie fundamentalne. Mam także nadzieję, że skutecznie zasialiśmy w jego umyśle wątpliwości co do zasadności procedowania ustawy o Polskiej Akademii Nauk w tym kształcie, który jest przygotowywany w ministerstwie.

PAP: Widzę po panu, po oczach, że rzeczywiście jest pan odprężony. Czy mam rozumieć, że będą dalej prowadzone prace nad ustawą o PAN?

M.K.: Będą, czego my bardzo chcemy, nikt z nas w Akademii nie uchyla się od tej pracy, zresztą myśmy ją po części już wykonali. Przypomnę, że w zeszłym roku przygotowaliśmy projekt ustawy, który - im bardziej w niego wnikam - tym bardziej mi się podoba. Natomiast żeby stał się ciałem, to musi być do niego przekonana większość - zarówno po stronie rządowej, jak i po stronie Akademii, czyli instytutów. Jeśli tak się stanie, będzie miał on szansę powodzenia na całej ścieżce legislacyjnej.

PAP: A co się w tym waszym projekcie nie podoba stronie rządowej?

M.K.: Chyba łatwiej będzie powiedzieć, co się podoba. Nasz projekt jest pomyślany jako narzędzie do uwspólnienia dwóch części Akademii - korporacji, czyli tej wybranej niewielkiej grupy 350 najlepszych z najlepszych, członków PAN oraz instytutów, które mają odrębność prawną.

Od wielu lat problemem, z którym się borykaliśmy, było ustalenie zależności pomiędzy korporacją, a instytutami w taki sposób, żebyśmy mieli poczucie, że jesteśmy sobie potrzebni i gramy do jednej bramki.

Zaproponowaliśmy więc w naszym projekcie ustawy uwspólnotowienie najważniejszych ciał, które reprezentują całe środowisko Akademii, czyli zaproszenie do Zgromadzenia Ogólnego dyrektorów instytutów, którzy mogliby brać także udział w wyborach prezesa PAN. Jednak z drugiej strony oczekujemy, że instytuty umożliwią nam niedekoracyjny nadzór nad nimi, gdyż w tej chwili de facto nie mam na nie żadnego wpływu.

Nie chodzi o to, że mam dyktatorskie zapędy i chcę jednoosobowo wszystkim sterować. Rzecz w tym, że zdarzają się sytuacje, kiedy niezbędna jest szybka interwencja, bo w jakimś instytucie coś złego się dzieje, a do tego potrzebne są narzędzia prawne. Bez tego kolejny raz sprawa może się skończyć tak, jak w przypadku Instytutu Parazytologii PAN, który upadał przez wiele lat, zanim w końcu został zlikwidowany. Bezpośrednim impulsem do likwidacji Instytutu była kategoria C, jaką uzyskał po ministerialnej ewaluacji. Natomiast konsekwencje konieczności likwidacji Instytutu ponoszę ja, choćby wtedy, gdy muszę mierzyć się ze skutkami śmierci 19 jeleni hodowanych w Stacji Badawczej w Kosewie Górnym, która należała do Instytutu Parazytologii PAN.

Nie ma już zresztą także dwóch innych instytutów, których upadkowi można było zapobiec, gdyby ustawa dawała mi takie możliwości. Niestety, pomysł wprowadzenia możliwości wpływania członków Akademii na instytuty nie spotkał się z aprobatą dyrektorów. Wciąż próbujemy ich przekonać do tego rozwiązania. Alternatywą jest tylko większy nadzór ministra, czyli nadzór polityczny, a czym się on kończy widzieliśmy w ostatnim czasie, że wspomnę to, co się działo w sieci Łukasiewicz czy w IDEAS NCBR, gdzie stanowisko stracił jego założyciel i wybitny specjalista ds. sztucznej inteligencji prof. Piotr Sankowski.

PAP: Może dyrektorzy instytutów boją się, że stracą swoje udzielne księstwa.

M.K.: A my po prostu musimy mieć jakieś narzędzie do ewaluowania instytutów. Ewaluacja ministerialna jest retrospektywna – rozliczane są z tego, co zrobiły w ciągu minionych 4 lat. A przydałoby się spojrzenie z boku na to, co się w danym instytucie dzieje, czy plany jego dyrekcji na przyszłość są realistyczne, czy kierunek rozwoju jest optymalny. Wracając do wspomnianego Instytutu Parazytologii - wielokrotnie na przestrzeni lat zwracaliśmy uwagę dyrektorom tego Instytutu, że źle się dzieje, radziliśmy, co trzeba zrobić, ale te rekomendacje były ignorowane.

PAP: Odniósł pan wrażenie, że premier zaaprobował pański tok myślenia?

M.K.: Nie chciałbym zostać uznany za psychoanalityka pana premiera.

PAP: To proszę zdradzić w takim razie, jakie jeszcze kwestie były omawiane na tym spotkaniu.

M.K.: Np. bardzo nas dopytywał o kwestie wiekowe, bo w ustawie ministerialnej mamy zapisany wiek 75 lat, po przekroczeniu którego obligatoryjnie członkowie Akademii nie będą już mogli brać udziału w Zgromadzeniu Ogólnym PAN z głosem stanowiącym. Nas to oburza jako czystej wody dyskryminacja z powodu wieku.

W naszym projekcie ustawy proponujemy inne rozwiązanie – po skończeniu 75 r.ż. członkowie Akademii przechodzą w stan spoczynku, bądź mogą złożyć do prezesa pismo, w którym wyrażają wolę kontynuowania aktywności, co musi być poparte corocznym sprawozdaniem. Mam na myśli aktywność naukową, ale także akademicką, taką jak udział w pracach rad naukowych. Wskazaliśmy premierowi przykład prof. Ewy Łętowskiej, która przecież ciągle pozostaje bardzo czynnym członkiem PAN.

PAP: To chlubny wyjątek, gdyż po korytarzach PAN krążą legendy o starcach przywożonych do Akademii tylko po to, żeby zagłosowali na nowego prezesa.

M.K.: Średnia wieku korporantów, czyli członków Akademii wynosi 73 lata, to nie jest jakiś straszliwie zaawansowany wiek, przecież rośnie średnia długość życia. Także w porównaniu z innymi akademiami nauk, np. niemiecką, jesteśmy młodziakami.

Ciągle słyszę np. od pana ministra Macieja Gduli, że trzeba odmłodzić Akademię. Bardzo proszę, nie mam nic przeciwko temu, żeby ambitni i bardzo dobrzy naukowo młodzi naukowcy byli wybierani do Akademii. Jeżeli są naprawdę świetni, to my to robimy. Mamy członków Akademii, którzy są w przedziale wiekowym 40-50 lat, bo młodszych raczej trudno sobie wyobrazić, co wynika po prostu z konieczności kumulacji wybitnego dorobku naukowego. Odmłodzenie Akademii nie może się odbywać poprzez sztuczne ograniczanie aktywności jej najstarszych członków.

PAP: A nie słyszał pan, że Akademia powinna zarabiać pieniądze, więc trzeba wdrażać produkty?

M.K.: Nie mam nic przeciwko temu, żebyśmy zarabiali pieniądze, mamy ogromny majątek nieruchomy, który - powiedzmy sobie szczerze - do tej pory nie był najlepiej wykorzystywany w taki sposób, żebyśmy mogli z niego czerpać korzyści finansowe i zarobione pieniądze przeznaczać na funkcjonowanie instytutów. Bardzo bym chciał, żeby tak było i gdybym nie musiał tak wiele czasu poświęcać sprawom ustawy, to bylibyśmy znacznie dalej, jeśli chodzi o zarządzanie i wykorzystywanie majątku, który jest naprawdę pokaźny.

Dam tylko przykład Pałacu Staszica, pałacu w Jabłonnej, domów pracy twórczej w Wierzbie, w Juracie czy w Świnoujściu - te nieruchomości powinny nam przynosić znaczące dochody. Tyle, że wiele z naszych nieruchomości to zabytki, i z tym naprawdę mamy kłopot, bo utrzymywanie zabytków sporo kosztuje, a jeśli chodzi o finansowanie, to jesteśmy zawieszeni pomiędzy resortami nauki i kultury, przy czym żaden się nie poczuwa się do pomocy finansowej i jesteśmy odsyłani od Annasza do Kajfasza.

Będzie z tym jeszcze sporo roboty, bo wcześniej nikt się tym nie zajmował. Miesiąc temu wraz z Panią Kanclerz wybrałem się do domu pracy twórczej w Świnoujściu i byłem pierwszym prezesem, który wizytował tę placówkę. To nie jest krytyka poprzednich prezesów, ale zaniedbania zarządcze są duże.

PAP: Najlepszy naukowiec nie musi być dobrym zarządcą.

M.K.: Otóż to. Ja to dobrze rozumiem i dzięki temu też wygrałem wybory, gdyż jesteśmy jako środowisko już świadomi, że nie tylko nauką Akademia żyje. Jesteśmy bardzo dużą instytucją o wielomiliardowym majątku i musimy go jak najlepiej wykorzystać – tak, aby nam pomagał w naszym funkcjonowaniu, a nie był dla nas obciążeniem.

PAP: Panie prezesie, od pana wyborów rok temu ciągle się pan kopie z tym koniem, czyli z ustawą, ale może coś się panu udało doprowadzić do końca?

M.K.: No chociażby Muzeum Ziemi - wieszano na mnie psy w mediach, traktowano jak troglodytę, który niszczy obiekt nauki i kultury. Tymczasem muzeum doskonale funkcjonuje, ma nowego, bardzo, bardzo dobrego dyrektora, niebywale operatywnego - to zresztą naukowiec, który się okazał być bardzo dobrym zarządcą – i to martwe niegdyś miejsce żyje.

Niestety, każda zmiana, szczególnie w Akademii, strasznie boli, ale jestem zdeterminowany, żeby te zmiany dalej prowadzić. Wszystko działoby się dużo szybciej, gdybym nie musiał się zajmować bojami wokół ustawy, bo ten rozdział powinien być już dawno zamknięty, a my powinniśmy iść do przodu. Na horyzoncie jest utworzenie co najmniej kilku instytutów, jeden z nich będzie się zajmował sztuczną inteligencją. Mam też nadzieję, że powstanie instytut poświęcony falom grawitacyjnym, czyli fizyce teoretycznej. Ale żeby instytuty mogły powstać, muszą mieć zapewnione finansowanie - w każdym z tych przypadków to jest finansowanie spoza budżetu ministerstwa nauki, bo tam pieniędzy raczej nie znajdziemy. Ale przede wszystkim muszą być odpowiedni ludzie, taka ich masa krytyczna w sensie potencjału naukowego, żeby to miało uzasadnienie.

PAP: Specjaliści od sztucznej inteligencji ostatnio tracą posady, więc są dostępni na rynku.

M.K.: Już złożyłem propozycję prof. Sankowskiemu. Chciałem się pochwalić jeszcze jedną zmianą, którą udało mi się wprowadzić w Akademii. Pierwszy raz w historii jej kanclerzem została kobieta – to Monika Kallista, świetna menadżerka, która w fantastyczny sposób zarządza tym ogromnym organizmem jakim jest Akademia. W dodatku, co równie ważne, mimo niewygórowanych, jak to w jednostce budżetowej, pensji, potrafiła stworzyć świetną atmosferę w pracy, której znaczenia nie sposób przecenić. Minęły czasy, kiedy gdy rano przychodziłem do pracy, to pierwszą informacją, jaka do mnie docierała, było to, że znów wybuchł jakiś konflikt interpersonalny.

PAP: Do konfliktów personalnych Akademia zdążyła się już przecież przyzwyczaić.

M.K.: Już się odzwyczailiśmy i niech tak zostanie.

Rozmawiała: Mira Suchodolska (PAP)

mir/ mhr/

PRZECZYTAJ JESZCZE
Materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazami danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez [nazwa administratora portalu] na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek ich wykorzystywanie przez użytkowników portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.
pogoda Łęczna
0.9°C
wschód słońca: 06:54
zachód słońca: 15:34
reklama

Kalendarz Wydarzeń / Koncertów / Imprez w Łęcznej